Mamą być
W pewien wtorek zostałyśmy z Lilka nianiami. Na chwilę. Po sąsiedzku. I to był ten dzień, który uświadomił mi to o czym wszyscy mi mówili. Moje życie jest wyjątkowe. Moje macierzyństwo jest zupełnie inne niż wasze. Jest moje. Wyjątkowe. I choć to już 8 lat. To tak na prawdę dopiero teraz zaczynam się czuć mamą. Tak mamą. A nie pielęgniarka ( choć nią pozostanę na zawsze z racji wykształcenia i Lili chorób). A nie farmaceutą, lekarzem, opiekunką nauczycielem, piarowcem, menadżerem i nie wiadomo kim jeszcze. I choć podjęliśmy decyzję o zabraniu Lilki ze szkoły by być jeszcze jej nauczycielami to teraz nareszcie czuje się mamą. Tak po prostu. Tak z luzem. I z pełną świadomością. Z wiarą w swoją wiedzę i intuicję. W naszą rodzinę i w to co robimy. Bo są efekty. Bo nasze wcześniejsze decyzje przynoszą efekty.
I choć pewnie mam inne marzenia, plany i możliwości niż ty. I choć paskudna choroba odarła nas z tego słodkiego dzieciństwa naszej córki. I choć wiele mamy do nadrobienia. I choć, iż wiemy ze nie będzie łatwo chcemy iść tą drogą. I choć może to nie modne i trendy to uwielbiam być mama. Mamą kurą domową. Mamą sprzątaczką. Mamą kucharką. Po prostu mamą.
8 komentarzy
Marta
Muszę przeczytać Twojego bloga od początku, by wiedzieć o was wiecej 🙂
liliannawaleczna
Zapraszam.
Będzie nam bardzo miło!
Choć tak prawdę mówiąc wszytko przed nami:)
Monika
Zostane tu na dluzej. W ncu noe czesto spotyka sie tak wspaniala pare: cudowna mama i cudownie zdrowa corcia. Nie zrozum mnie zle. Internet jest teraz przesycony: mam horom curke. A ty piszesz (przynajmniej w tym poscie a reszte zaraz przeczytam) prawde ale pod takim optymistycznym katem. Zaraz wysylam do ksiegowej dane do 1% .
Pozdrawiam
NiuJorkMama
liliannawaleczna
Dziękuję za miłe słowa.
Tak o to chodzi. Żyć trzeba za życia. Nie ważne jakie ono jest. Jest nasze i tylko my za nie odpowiadamy. Za to jak je przeżyjemy. Kto wie co będzie jutro. Trzeba chwytać chwile. Być tu i teraz. Choć wiem, że nie jest to łatwe. I nie zawsze w to do końca wierzyłam. Mierzenie się z czymś na co wielkiego wpływu nie mamy i spada nie wiadomo skąd nie jest łatwe. I nie przychodzi tak odrazu. Czasami trwa długo. U jednych “akceptacja sytuacji” przychodzi wcześniej, u innych póżniej. A czasami wcale. Ważne też chyba trafić na odpowiednich ludzi po drodze 🙂 Którzy nie widzą cię tylko biedną mamą “horej curki” najlepiej przyodzianą w jutowy worek…
Pozdrawiam
Mama Aga
Monika (Mama na całego)
Podziwiam. Wiem ile miałam szczęścia, że moje dzieci (czwórka) są zdrowe. Przyznaję, że to daje mi dużo siły do zmagania się z codziennymi wyzwaniami. Potrafię sobie tylko wyobrazić, co może czuć mama dziecka chorego. Życzę Wam wszystkiego dobrego, dużo siły i codziennej radości. Będę do Was zaglądać.
liliannawaleczna
Zapraszamy serdecznie! Będzie nam niezmiernie miło!
Pingback:
Pingback: